środa, 10 września 2014

Jesienny terroryzm. Czyli upieczesz nam szarlotkę?



Okres terroryzmu jesiennego uznaję za rozpoczęty! Zaczęło się, chodzą i jęczą po kontach, dopadają w najmniej oczekiwanym momencie. Myślicie że jesienne wirusy? Otóż nie! To moje stado, łazi za mną i pyta czy upiekę im szarlotkę.
Kiedy tylko kończą się wakacje, czekam aż padnie to magiczne pytanie. To pytanie, pada zawsze z zaskoczenia np. podczas rozmowy o zupie czy zwyczajnej rozmowie o codziennym planie zajęć.
Ale nie myślcie, że jest to takie zwykłe pytanie o upieczenie szarlotki. O nic bardziej mylnego. Jeszcze nie zdążę odpowiedzieć na pytanie, a już zaczynają mi grozić. Tak grozić! Że sami upieką szarlotkę!
Doskonale wiedzą jakiego argumentu użyć. Kiedyś Ka i młoda, z powodu mojego szarlotkowego buntu, postanowili że sami upieką szarlotkę. Myśleli, że to ot takie tam upieczenie. Wyszłam z domu, nieświadoma tego co zastanę jak wrócę. Po powrocie, od progu wiedziałam że coś się święci. Nie witali mnie napadem przytulaków, a intensywny zapach cynamonu i goździków zaatakował moje nozdrza, tuż po przekroczeniu progu. Rzucili gdzieś z głębi kuchni jakieś "cześć" i tyle. Wchodzę do mojej kuchni i co widzę, Ka i małą M stojącą na krześle, umazanych w cieście o nieznanym mi składzie, a w garnku jabłka utopione w cynamonowo goździkowym wywarze. Zadając pytanie " co robicie?" już wiedziałam, że nie chcę usłyszeć odpowiedzi...słowa, które od paru dni brzęczy mi w uszach... SZARLOTKĘ!
Baa, jeszcze z ogromną satysfakcją w ich głosie usłyszałam " wyjdź z NASZEJ kuchni!". Tym większą mieli przyjemność, bo to zazwyczaj moje słowa do nich kiedy robię coś w kuchni, a oni kręcą mi się pod nogami. Kolejne pytanie o przepis, utwierdziło mnie w przekonaniu, iż będzie to kulinarne dzieło sztuki. Nie będę tu pisała z czego było ciasto...
Efekt końcowy był taki : gruba warstwa " ciasta kruchego" tak twardego, że ściany można by rozwalać. Dodatkowo centymetrowa warstwa " jabłek" a na to kolejna warstwa owego ciasta.
Ale dzielnie spróbowałam ich szarlotki, wyjadaliśmy tylko to co mokre, bo reszta w gardle nieco stawała. Przydałaby się popitka;) Po takiej historii, doskonale wiedzą, że nie warto ryzykować swoich zębów i żołądków kulinarnymi wytworami.
Teraz wiedzą, że prędzej czy później ulegnę. I choć na samą myśl o obieraniu jabłek aż mną trzęsie, to piekę im szarlotkę.
Tylko nie myślcie że nie lubię szarlotki! Lubię, jest to jedyna postać jabłek jaką lubię. Problem jest natury nieco innej. Kiedy upiekę blachę niemałą, tej że szarlotki, moje stado twierdzi, że przecież zostanie coś na " jutro". I nie będę musiała piec kolejnej tak szybko. Jak myślicie zostaje? I kiedy pada pytanie o upieczenie szarlotki?








Szarlotka na kruchym cieście z żurawiną i orzechami włoskimi :

Ciasto kruche:

3 szklanki mąki
1/2 szklanka cukru
4 żółtka 
200 g masła w temperaturze pokojowej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 szklanki zimnej wody

Mąkę przesiewamy przez sito. Masło kroimy na drobną kostkę i zagniatamy z mąką do uzyskania sypkiej masy. Dodajemy żółtka, cukier, cukier waniliowy proszek do pieczenia oraz wodę. Zagniatamy szybkimi ruchami ciasto do uzyskania jednolitej masy. Staramy się zagniatać ciasto krótko. Długo zagniatane ciasto, podczas pieczenia stanie się twarde.
Gotowe ciasto dzielimy na dwie równe części. Każdą część zawijamy w folię spożywczą i odstawiamy do schłodzenia na 1.5 h do lodówki. 

Farsz jabłkowy: 

5-6 dużych kwaśnych jabłek
150 g suszonej żurawiny
100 g orzechów laskowych 
50 g rodzynek 
2 łyżeczki mielonego cynamony
1,5 łyżeczki mielonych goździków
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego 
1 łyżka miodu

Jabłka obieramy ze skórki i ścieramy na tarce o grubych oczkach. 
Dodajemy żurawinę, orzechy włoskie, rodzynki, mielony cynamon, goździki, imbir oraz ekstrakt waniliowy i mód.
Mieszamy dokładnie. Odstawiamy do lodówki na 1 h. 
Dużą blachę do pieczenia bądź dużą tortownicę smarujemy masłem. Wyciągamy przygotowaną i wcześniej schłodzoną część ciasta kruchego. Ciasto ścieramy na tarce o dużych oczkach. 
Starte ciasto rozsypujemy na dnie blachy i lekko ugniatamy palcami aby przestrzenie między kawałkami ciasta delikatnie się połączyły. Na tak przygotowany spód wykładamy farsz jabłkowy. Rozprowadzamy dokładnie łyżka. 
Z lodówki wyciągami druga część ciasta. Ścieramy na tarce o grubych oczkach i rozsypujemy na farszu jabłkowym, Nie ugniatamy ciasta. Wierzch ciasta możemy posypać dodatkowo cukrem migdałowym dla smaku. 
Blachę z ciastem wstawiamy do nagrzanego piekarnika o temperaturze 180 st. C. Pieczemy 40 minut. do momentu aż ciasto zacznie przybierać złocisty kolor.
Upieczone ciasto wyciągamy z piekarnika i pozostawiamy do ostygnięcia. Kroimy na dowolnej wielkości kawałki. 
Jeśli mamy ochotę, do farszu jabłkowego możemy dodać pokrojone w kostkę śliwki. Nadadzą nam bardziej kwaskowatego smaku. 
Moja szarlotka ze zdjęć jest z dodatkiem śliwek:)